niedziela, 9 lutego 2014

Autosynchronizacja to zło...

Dziś, jakże zaskakująco, mój wpis będzie traktował o autosynchronizacji...
Wpis miał być o czym innym, był pisany przez dwa dni, i nagle trach, w kilka sekund nie ma nic i nie będzie...
Aplikacja Blogger bo o niej właśnie mowa, wywinęła mi taki numer i naprawdę nie mam zielonego pojęcia dlaczego starsza wersja wpisu zastąpiła nową.
To było tak, zaraz po wejściu do domu i podleczeniu telefonu do sieci bezprzewodowej zaczęły schodzić powiadomienia z Twittera, Gmaila i innego maila, WhatsApp i Skype (Facebooka w telefonie nie mam, już za dużo aplikacji mnie inwigiluje, to chociaż ode tego mam odpoczynek, o Facebooku napiszę niedługo) szczęśliwy że mam tyle do czytania zasiadłem na kanapie wyciągnąłem nogi do przodu i zacząłem odpisywać i czytać co ciekawsze wpisy z internetów, nagle postanowiłem podzielić się moją "twórczością" z szerszym gronem odbiorców niż ja sam i wtedy doznałem mikro zawału, myślałem że moje oczy mnie mylą ale nie zawiodłem się na nich pokazywała to co było prawdą czyli pokazywały pusty wpis...

I co z tego że z Wykopu?
Poirytowany zaistniałą sytuacją zacząłem zastanawiać się ile jestem w stanie odtworzyć z pamięci, stwierdziłem że naprawdę sporo i zabrałem się za ponowne pisanie tekstu, gdy już skończyłem, przeczytałem to co odtworzyłem i stwierdziłem że wygląda to tak jakbym pisał to za karę... Teraz mam nauczkę, wpisy, jeśli będę pisał na tablecie, będę pisał w jakiejkolwiek aplikacji pozbawionej synchronizacji, albo po prostu wyłączę synchronizację dla Aplikacji Blogger. Oczywiście mowa o OS Android, a jakże, ale i  tak nadal go lubię nie zamienię na żaden inny. Zabieram się za pisanie o Facebooku, albo nie, na początek poczytam, dopiero później będę pisał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz